Samiec alfa poślubił ślicznotkę i żyli długo i szczęśliwie… Ale nie w Konstancinie. Tutaj ta historia ma zupełnie inne zakończenie. Nasz samiec ma spuchnięte od alkoholu oczy, splamione krwią ręce, nieobecne spojrzenie i nie dociera do niego, co się właśnie stało. Śpieszę z wyjaśnieniem: ten samiec przegrał. Nasza ślicznotka nie jest już motylem bez skrzydła, udało jej się właśnie uciec ze złotej klatki. I to z workiem pieniędzy! Tych z cypryjskich kont także. Jak do tego doszło? Hokus-pokus, cofnijmy się w czasie.
Dzień dobry, chcę się rozwieść.
Świetnie. Proszę wrócić do domu i przez dwanaście miesięcy odkładać fundusze na prywatne konto oraz zbierać haki na męża.
Co to znaczy?
Już tłumaczę…
Prawie po roku:
Dzień dobry, nadal chcę się rozwieść.
Ile udało się pani odłożyć?
Trzy miliony.
No to zaczynamy…
Po bestsellerowych „Żonach Konstancina” i „Kochankach Konstancina” przyszła pora na „Rozwódki Konstancina”. To historia o praniu brudów na skalę, o jakiej nawet nam się nie śniło. Bo im wyższa jest stawka, tym silniejsze ciosy poniżej pasa. Jak się rozwieść i nie zostać z niczym? Nasza bohaterka zdradza triki najbogatszych rozwódek z Konstancina i daje wskazówki, o których zwykły prawnik i terapeuta mówić nie mogą…
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.