

Tajemnice z przeszłości, toksyczny związek, przemilczane winy.
Ten dzień powinien wyglądać zupełnie inaczej. Miały być zaręczyny i wielka radość, ale wszystko poszło nie tak. Urszula wychodzi do pobliskiego parku, żeby wybiegać wściekłość. I słuch po niej ginie.
Urszula to opiekunka w hospicjum, osoba empatyczna i oddana ludziom, która pomaga i niesie radość nieuleczalnie chorym w najtrudniejszych chwilach. Pacjenci ją uwielbiają, a lekarze doceniają jej poświęcenie i cierpliwość. Kto i dlaczego miałby porwać tę kochaną dziewczynę, która jest aniołem dla innych? I dlaczego narzeczony od razu nie zgłasza jej zaginięcia? Dlaczego nikt jej nie szuka?
Dziewczyna budzi się w zimnej piwnicy – poturbowana, głodna, zdezorientowana. Nie wie, gdzie jest ani kto ją porwał. Przecież nie ma wrogów. W głowie zaś kołacze się pytanie: czy to możliwe, że w parku zaatakował ją niedźwiedź? W dodatku słyszy głos Malwiny – tyle że Malwina nie żyje...
Złotowłosa to thriller psychologiczny o zniknięciu prowadzącym do czegoś znacznie większego – bolesnej konfrontacji z przeszłością i pytań o to, co to znaczy naprawdę zapłacić za swoje błędy. Chmielarz w najwyższej formie.
Okropnie dobra książka. Kilka razy chciałam przestać czytać, ale nie mogłam. Wcześniej tylko podejrzewałam, że Chmielarz dobrze rozumie kobiety, po lekturze Złotowłosej nie mam już wątpliwości.
Marta Górna, „Gazeta Wyborcza”/Wyborcza.pl
Gdy wszyscy milczą, sumienie krzyczy... Oto wirtuozeria gatunkowa! Chmielarz powraca z mistrzowskim thrillerem psychologicznym o winie, pamięci i mrocznych, obezwładniających tajemnicach, które wrastają w człowieka jak drzazgi – bolesne, niewidoczne i trudne do usunięcia. Czytałam na bezdechu.
Małgorzata Tinc, ladymargot.pl
Wojciech Chmielarz rozegrał mnie jak amatora. Wpadłem we wszystkie pułapki, które zastawił, co dowodzi, jak przebiegła z niego bestia i że nadal wie, jak grać w tę grę. Tym razem serwuje znakomity thriller, który ma więcej warstw niż Shrek i przypomina, że karma to nie tylko szamka dla naszych pupili.
PigOut
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Zdenerwowana Urszula po kłótni z partnerem wychodzi pobiegać. Nagle zostaje zaatakowana przez coś na kształt... niedźwiedzia? To ostatnie co pamięta, gdy budzi się otumaniona w ciemnej piwnicy, a towarzyszy jej jedynie głos zmarłej podopiecznej z hospicjum... Autor po mistrzowsku buduje napięcie swojej opowieści. Początkowo wydaje się, że to dość standardowa historia o porwaniu, ale z biegiem kolejnych stron w niezwykle przewrotny sposób zostajemy wrzuceni w sięgającą dalekiej przeszłości opowieść o zemście i obsesji - a to wszystko razem skłania do odwracania ról i pytań, kto tu naprawdę jest katem, a kto ofiarą i gdzie leży granica odpokutowania za winy. Tutaj kluczem opowieści są bohaterowie. Fabuła, choć retrospektywna i mocna, to jednak dość minimalistyczna (oczywiście nie ma w tym nic złego), niczym wspomniana piwnica, w której zamknięta jest Urszula. Najwięcej dzieje się w portretach postaci, ich emocjach, grymasach, reakcjach czy uczuciach. Autor prowadzi z czytelnikiem swoistą grę psychologiczną, co rusz sugerując współczucie czy niechęć do innych postaci, aby końcowo ukazać, że nikt tu nie jest nieskazitelny i cała sytuacja jest sumą win wszystkich jej uczestników. Podobał mi się odkrywany stopniowo symbolizm zawarty w tytule. Przywołane oczywiste skojarzenie z klasyczną baśnią staje się tutaj ironicznym i wymownym punktem wyjścia dla uderzająco mrocznej rzeczywistości. Tutaj Złotowłosa skądinąd również wchodzi do domu rodzinki niedźwiadków - pytanie, kto tu komu zabiera więcej i kto faktycznie pokazuje ostatecznie pazury i dlaczego... Jestem pod wrażeniem. Ta historia zaskakuje, jest pełna wyrazistości i emocji, a losy Urszuli z pewnością na długo zapadną mi w pamięci. Polecam!