Zima, Beskid Śląski.
Dlaczego każdego roku płonie kościół na zboczu Kotarza?
Dlaczego zamordowano dwoje ludzi w wagoniku kolejki linowej na Szyndzielnię? I co najważniejsze: jak?
Inspektor Katarzyna Łezka wraz z nowym partnerem, znienawidzonym przez wszystkich podkomisarzem Michałem Gazdą, ścigają się z czasem i nadciągającą śnieżycą.
Czyje tajemnice uda się ujawnić? Które uda się ocalić? Kto swoje zabierze do grobu?
Zegar tyka, pada gęsty śnieg, Beskidy otula coraz gęstszy mrok.
Pierwszy miejsko-górski kryminał noir Grzegorza Brudnika, autora bestsellerowej serii z komisarzem Rafałem Lichym.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
"Rota" zaprasza nas w rejon Beskidu Śląskiego, gdzie co roku płonie jeden z kościołów, a w wagoniku kolejki linowej odnalezione zostają dwa ciała. Sprawę prowadzi doświadczona inspektor Łezka w partnerstwie z darzonym niechęcią podkomisarzem Gazdą. Wspólnie zaczynają walkę z czasem i żywiołem, aby rozwiązać zagadkę... Zimny i surowy górski klimat stanowi doskonałe otoczenie dla rozgrywających się zdarzeń. Śnieżyca, wszechobecny chłód, w którym zimniejsze są tylko pozbawione życia ciała, a to wszystko skontrowane z tajemniczymi podpaleniami. Autor dba nie tylko o treść, ale i mocno oddziałującą na wyobraźnię atmosferę opowieści. Śledztwo to wielowątkowe wyzwanie, które początkowo wydaje się wplątywać śledczych, podejrzanych i ofiary w błędne koło powiązań. Dopiero wnikliwa analiza tropów, subtelne wskazówki i znakomite łączenie faktów pozwalają z tej plątaniny wyłuskać jedną właściwą nitkę, której pociągnięcie prowadzi do fascynującego rozwiązania. Wszystko jest intrygująco zagmatwane, a jednak spójne i przekonujące, gdy już odkrywamy prawdę. Spodobały mi się wyraziste postaci, w szczególności oczywiście pierwszoplanowy, dość oryginalny duet. Łezka, jako ta już doświadczona i pracą i życiem, stanowi element rozsądku, wiedzy i uporu podszytego cynizmem. Gazda, ten młodszy, wykluczany ze środowiska, tak naprawdę nienawidzący swojej pracy, a paradoksalnie znakomicie się w niej sprawdzający jest rewelacyjną przeciwwagą, zarazem uzupełnieniem i świetnym obiektem do przekomarzań. Ich dialogi pełne ironicznych docinek znakomicie tu dodawały nutkę luzu, choć całość finalnie jest stosunkowo ciężka. A pomimo ciężaru historii, całość czyta się z dużą przyjemnością dzięki lekkości pióra autora i zręcznemu budowaniu napięcia i podtrzymywaniu zaciekawienia do samego końca. Pierwsze zderzenie z twórczością pana Brudnika uważam za udane i z pewnością nie będzie ono ostatnim. Serdecznie polecam fanom dobrych kryminałów w górskiej oprawie :)